Co takiego się wydarzyło wtedy, że naszła mnie potrzeba opisania tych dni? Zielona Szkoła w Bieszczaady.♥
W poniedziałek wstałam o 5:30 ( Nie wierzę, że to zrobiłam ale jednak) i odwaliłam całą poranną pielęgnację swojego ciała. Szybko się ubrałam i zjadłam śniadanko. Podekscytowana, że już niedługo wyruszę w góry, czekałam z niecierpliwością na Olę (Przyjaciółka). Nagle usłyszałam upragniony dzwonek do drzwi. Nareszcie. Pożegnałam się z mamą i wybiegłam z domu jak oszalała i przywitałam z Olą. Po drodze rozmawiałyśmy o tym co zabrałyśmy ze sobą...
Kiedy już dotarłyśmy pod szkołę nie było zbytnio dużo osób. W małym tłumie wypatrzyłyśmy Marysię (Przyjaciółka). Podbiegłyśmy do niej. Zaczęłyśmy rozmawiać (znowuu...) o tym co zabrałyśmy ze sobą. W tym samym czasie przyjechała policja i robiła przegląd autobusu. Te chwile ciągnęły się nieskończenie dłuuugo. Po 30 minutach w końcu można było wejść do autobusu i zając miejsce. O godzinie 7:00 wyjechaliśmy z naszego zacnego miasteczka...
W autobusie nie nudziłam się. Wygłupy mojej klasy rozbawiały mnie do łez. :D. Po kilku godzinach dojechaliśmy do Sandomierza gdzie było straaasznie dużo schodów i megachnie nudno. Przewodniczką chyba nikt się nie interesował. Wszyscy (chyba) niby słuchali z przymusu przez nasze wychowawczynie, które dbały o to. Po zakończeniu tego nieciekawego "przystanku" w Sandomierzu ruszyliśmy w stronę naszego hotelu...
Kiedy dotarliśmy już na miejsce szybko wzięliśmy nasze walizki i weszliśmy do hotelu. Musieliśmy trochę poczekać, bo panie załatwiały klucze. Po chwili każdy dostał klucz do swojego pokoju (nie myślcie, że każdy miał oddzielny pokój, bo osoby były dobierane po 3-4 osoby ;)) i szybko pobiegliśmy do nich. Po drodze każdy śmiał się i oczywiście nie odbyło się bez pytania:
-Jaki numer pokoju macie?
W pokoju byłam z Sandrą( koleżanka) i Olą. Kiedy weszłyśmy do naszego pokoju, zatkało nas. To pomieszczenie było najlepszym jakie dostałyśmy kiedykolwiek od 4-tej klasy. Rozpakowałyśmy się i pogadałyśmy przez chwilę i poszłyśmy na obiadokolację. Nie było zbytnio smacznie :/. Wróciłyśmy do pokoju i co się działo dalej, pozostawię to już dla siebie. :)
We wtorek chodziliśmy po górach. Przeszliśmy AŻ 15 kilosów (km) szlakiem turystycznym.
W środę mieliśmy spływ pontonami po rzece San *o* Było naprawdę zabawnie. Wspomnienie nie do zapomnienia.♥ Dodam tylko, że na koniec Marysia potknęła się gdy wychodziła i wpadła połową ciała do rzeki. Pod wieczór mieliśmy ognichooo.☺
W czwartek byliśmy na zaporze nad jeziorem (nie pamiętam jakim xD). Natomiast wieczorem... oj działo się działo. Dyskoteka w pianie.♥ Wszyscy byli tak zmoczeni, że nie mieli na sobie, ani suchej nitki.
W piątek niestety nadszedł czas rozstania się z pięknymi krajobrazami, codziennych wygłupów itp. Wróciliśmy do domu zahaczając po drodze o skansen w Sanoku. Wróciliśmy do domu ok. 20:50.:D
Jednak najgorszym faktem jest to, że była to ostatnia zielonka z moją cudowną klasą.
Okej. Nie zanudzam ;> Czekam na wasze opinie oczywiście ;).
Trolololololoolololol! Wiedziałam że napiszesz o mnie! :D Ale jedno zdanie mi nie pasuje: "Wszyscy byli tak zmoczeni, że nie mieli na sobie, ani suchej nitki na sobie." xD
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam ;) Już poprawione :D
OdpowiedzUsuń